Civis Posnaniae Civis Posnaniae
938
BLOG

Opary "Postępu"

Civis Posnaniae Civis Posnaniae Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

W najnowszym numerze tygodnika „Do Rzeczy”, czytając felieton blogerki Kataryny, natknąłem się – przyznam, dość niespodziewanie – na pewien dający do myślenia cytat, pochodzący z wypowiedzi nie wymienionej z nazwiska Norweżki, będącej właścicielką firmy prowadzącej 40% tamtejszych ośrodków dla uchodźców. Owa Pani odnosiła się w niej do pomysłu norweskich władz, które chcąc zapobiec stosowaniu przemocy seksualnej przez muzułmańskich uchodźców, zamierzają ich przymusowo szkolić z „zachodnich norm seksualnych”. Cytat ten brzmiał następująco:

„Nie można narzucać pojedynczego kodu kulturowego, który wskazywałby, jakie zachowania są dobre a jakie złe, ponieważ żyjemy w wolnym społeczeństwie. Musi być tolerancja dla postaw, które mogą wydawać się niemoralne z punktu widzenia tradycyjnych norm” [1]

Ta „jakże głęboka” myśl przedstawicielki współczesnych środowisk lewicowo-liberalnych, zwących się dla niepoznaki „postępowymi”, zdumiała mnie o tyle, że jak dotąd czołowym i – jak mi się wydawało – obowiązującym argumentem tychże środowisk, tłumaczącym różne nie akceptowane przez konserwatystów zachowania było to, że dana postawa, „orientacja”, czy zachowanie, było realizowane za zasadzie nie naruszania wolności osobistej drugiego człowieka. Innymi słowy, czyjeś konkretne działanie miało być dobre dlatego, że dwoje (bądź większa liczba) dorosłych ludzi, miała się na nie dobrowolnie godzić. Skoro więc – argumentowano - „chcącemu nie dzieje się krzywda”, to czego się „prawacy” czepiacie...

 

Tak przynajmniej było do tej pory. I oto nagle okazuje się, że mogą istnieć sytuacje i zachowania, które z punktu widzenia „nowoczesnej i postępowej moralności” należy zaakceptować, pomimo tego, że ich konsekwencją jest krzywda drugiego człowieka, a o żadnej „obopólnej zgodzie” nie ma mowy. Dlatego mianowicie, że mamy do czynienia z przedstawicielami innej kultury, którym rzekomo nie można narzucać pojedynczego kodu kulturowego, czyli innymi słowy nie wolno wymagać od nich tego, by dostosowali się do naszych norm kulturowych. Bez względu na to, czy ktoś na tak rozumianej „tolerancji” ucierpi, czy nie.

Przyznam, że jest to swoiste novum, i trudno jest mi odgadnąć, czy stanowi ono jakąś odosobnioną, osobistą refleksję owej Pani (w co szczerze wątpię), czy też mamy tu do czynienia z kolejnym już etapem stopniowej przemiany zachodniej mentalności, na drodze do „wyzwolenia” ludzkości z „niewoli średniowiecznych przesądów i zabobonów”, polegającego na zupełnym odrzuceniu tradycyjnej moralności i związanych z nią norm kulturowych. Odrzuceniu, poprzez uznanie ich za nie zobowiązujące, i równoważne z jakimikolwiek innymi.


---

Jakkolwiek by nie było, warto zwrócić uwagę na nieuchronnie narzucające się konsekwencje przyjęcia takiego sposobu myślenia i zastosowanej argumentacji.

Jeśli bowiem przyjmiemy, że nie wolno nam wymagać od przybyszów (jakichkolwiek i skądkolwiek by do nas przybyli) tego, by dostosowali się do naszych norm kulturowych i naszego prawa, to w konsekwencji musi się nasunąć następujące pytanie: „Jakim prawem chcemy narzucić nasze normy kulturowe nie tylko przybyszom z zewnątrz, ale i pozostałym mieszkańcom Zachodu?”.

Skoro bowiem emigranci nie muszą uzyskać zgody kobiety, by uprawiać z nią seks, gdyż nie jest to ich „norma kulturowa”, to niby dlaczego mamy tego wymagać od rodowitego Europejczyka, czy Amerykanina. Przecież on też może stwierdzić, że „to nie jest jego norma kulturowa” i nie życzy sobie, aby mu ktoś taką normę narzucał. Wszak takie narzucanie to jawna dyskryminacja i rasizm! A on żąda dla siebie tolerancji i akceptacji dla swoich „preferencji”.

 

Można by też konsekwentnie, pójść jeszcze dalej, i stwierdzić, że skoro nie wolno narzucać „norm kulturowych” w dziedzinie seksualności, to nie wolno ich również narzucać w innych dziedzinach.

Jakim [„moralnym”] prawem chcemy zabronić złodziejowi kradzieży, skoro nie uznaje on przykazania „nie kradnij” (względnie zabraniającego tego typu „działalności” prawa) za swoją „normę kulturową”? On sobie nie życzy, by mu cokolwiek w tej dziedzinie narzucać!…

Jakim prawem [j.w.] chcemy płatnemu zabójcy narzucić „normę kulturową” w postaci zakazu zabijania?! On takiej normy za swoją przecież nie uznaje…

Skoro bowiem granica, polegająca na nie naruszaniu cudzej wolności, już nie obowiązuje w sposób bezwzględny, to niby na jakiej podstawie mamy moralne prawo zabraniać tego typu czynów??? „A gdzie wolność, tolerancja i nie narzucanie swojego światopoglądu oraz swoich norm?!”. Wszak należy być konsekwentnym…

 

---

Z tematem tym wiąże się zresztą jeszcze jedna kwestia, która może budzić pewien niepokój. Otóż spotkałem się jakiś czas temu z takim przedstawieniem poglądu na ludzką seksualność, który z pozycji feministycznych – o ile dobrze to zrozumiałem i zapamiętałem – sugerował, że wstrzemięźliwość seksualna i (jak się zdaje) odmowa odbycia stosunku, stanowią jako postawy ludzkie relikty religianckiej, zacofanej mentalności, i w zasadzie jako takie powinny zostać przez światłych ludzi potępione i odrzucone.

 

Może się więc w przyszłości – co nie daj Boże – okazać, że „prawo do odbycia stosunku seksualnego (nawet bez zgody drugiej strony)”, zostanie przez „środowiska postępowe” ogłoszone kolejnym prawem człowieka, a jego odmowa będzie traktowana jako tegoż prawa naruszenie, jako próba niedopuszczalnego narzucenia drugiej stronie swojego światopoglądu i swoich „norm kulturowych”. No i rzecz jasna – jako karygodny przejaw dyskryminacji i nietolerancji.

 

Obserwując dotychczasową drogę „sił Postępu”, i ciągłe przesuwanie przez nich granicy tego co dopuszczalne i obowiązujące, nie zdziwiłbym się, gdyby w konsekwencji doprowadzili oni naszą cywilizację także i do takiego etapu…

Co nie daj Panie Boże!

H.L., Civ. Posn.

 

[1-1/16.1]

 


[1]: @Kataryna, Nieodrobiona lekcja z Mola, [w:] „Do Rzeczy. Tygodnik Lisickiego”, nr 3/154, 18-24 stycznia 2016, str. 98.

"[...] człowiek posiadający wyraziste przekonania nieraz wydaje się dziwaczny, bo nie zmienia się wraz ze światem. Wspiął się wysoko na nieruchomą gwiazdę, a ziemia wiruje pod nim jak fotoplastykon. Miliony ludzi w eleganckich garniturach uważają się za rozsądnych i zdrowych na umyśle wyłącznie dlatego, że stale zarażają się najmodniejszym szaleństwem i pochwyceni w wir świata są miotani z jednego obłędu w drugi." (Gilbert K. Chesterton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo