Civis Posnaniae Civis Posnaniae
195
BLOG

Homo Suspiciosus Absolute. Myślenie spiskowe i jego konsekwencje (1)

Civis Posnaniae Civis Posnaniae Społeczeństwo Obserwuj notkę 8

Odsłona Pierwsza: Geneza.

A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?» Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli». Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło».
Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski.
Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu.

Księga Rodzaju 3,1-8

Powyższa, alegoryczna scena biblijna, znana jest chyba wszystkim ludziom z kręgu cywilizacji chrześcijańskiej - bez względu na to czy sami są ludźmi wierzącymi, czy też nie. Opowiada ona, jak powszechnie wiadomo, o grzechu pierwszych rodziców - czyli tym samym - o genezie wszelkiego zła, jakie jest pomiędzy ludźmi żyjącymi na ziemi aż po dziś dzień.

Rozważając, czy omawiając ową scenę, skupia się zwykle uwagę na zerwaniu przez biblijna Ewę, za radą węża, owego owocu[1] z drzewa poznania dobra i zła, wbrew wcześniejszemu, wyraźnemu zakazowi Boga. Owo skupienie zdaje się przekładać na powszechne przekonanie, że owym złem i źródłem zła (nie licząc biblijnego węża - rzecz jasna), jakie spadło na ludzkość był właśnie ów owoc, względnie fakt jego spożycia.

Tymczasem jednak wydaje się, że rzeczywisty grzech i początek zła, opisywany w owej alegorii, nastąpił bynajmniej nie wraz z samym zerwaniem owocu, ale już w momencie, który Biblia opisuje słowami: Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Już wtedy bowiem stało się coś, czego nie było wcześniej, a co skłoniło biblijną Ewę (i towarzyszącego jej Adama) do grzechu nieposłuszeństwa i zerwania więzi ze Stwórcą. Ewa zaufała "wężowi", a tym samym PRZESTAŁA UFAĆ Bogu. Uznała, że Bóg zabraniając jej zerwania owocu, czyni to by ją w jakiś sposób skrzywdzić. A gdy już w to uwierzyła, cała reszta była już wyłącznie konsekwencją tego założenia - owej pierwotnej utraty zaufania, utraty całkowicie zawinionej przez Człowieka, której alegorycznym wyrazem stało się zerwanie zakazanego owocu.

Człowiek owym gestem de facto mówi Panu Bogu "Ja Tobie nie ufam! Nie wierzę Ci!!". I to właśnie stanowi korzeń wszelkiego Zła na Świecie: od pychy i egoizmu począwszy, a skończywszy na najbardziej przerażających i okrutnych zbrodniach. Utrata zaufania do Boga, i poddanie się irracjonalnej podejrzliwości okazuje się w tym miejscu początkiem i źródłem wszelkich nieszczęść, jakie ludzkość sama na siebie ściągnęła...

Odsłona Druga: Natura ludzka.

Jeżeli ktoś ma wątpliwości, odnośnie tego, że owa pierwotna i irracjonalna nieufność siedzi głęboko w każdym bodaj człowieku - bez względu na to, czy powiążemy ten fakt z efektem grzechu naszych prarodziców, czy też nie - powinien przyjrzeć się naturze dziecka oraz typowej postawie tzw. młodzieży.

Dziecko zasadniczo, bez względu na sposób wychowania, z niezadowoleniem (a czasem i buntem) podchodzi do większości zakazów, jakie dają mu rodzice. Zwłaszcza wówczas, gdy bardzo czegoś chce, a rodzice nie chcą wyrazić na to swojej zgody.

Klasycznym wręcz przykładem jest tutaj sytuacja, gdy dziecko zapragnie jakiejś zabawki lub łakoci, którą dostrzegło w sklepie na zakupach z opiekunem (zwłaszcza matką lub ojcem), a opiekun nie godzi się na jej zakup. Płacz (publiczny) to wówczas chyba najłagodniejsza reakcja, jakiej ze strony dziecka możemy się spodziewać. A bywa i gorzej, o czym nie ma sensu się w tym miejscu rozwodzić. Chodzi mi bowiem o coś innego.

Mianowicie, gdyby spytać dziecko, dlaczego np. mama nie zgodziła się na kupienie mu tego "czego tak bardzo pragnie", zapewne usłyszelibyśmy coś w rodzaju: "bo mama jest niedobra!". Trudno bowiem chyba zaprzeczyć, że dziecko, któremu czegoś odmówiono czuje się autentycznie skrzywdzone, pomimo, że obiektywnie patrząc - nie ma ku temu powodu. Nie chodzi bowiem o autentyczną krzywdę: znęcanie się, bicie, molestowanie, zaniedbywanie i tym podobne kwestie. Chodzi jedynie o sam fakt odmowy dziecku tego, czego akurat w danym momencie "chce", a co wcale nie jest mu niezbędne, a czasami wręcz mogło by być szkodliwe - choćby z wychowawczego punktu widzenia.

I w tym momencie dochodzimy do sedna problemu. Do tej mianowicie obserwacji, która pozwala dostrzec ów "dziwny" fakt, że pomimo codziennej opieki ze strony rodziców - wpierw nad niemowlęciem, później nad małym dzieckiem - pomimo zapewniania pożywienia, ubrania, dachu nad głową, opieki w chorobie, spędzanego wspólnie czasu, podarków i zwyczajnej rodzicielskiej miłości, większość dzieci (do pewnego wieku - rzecz jasna) i tak będzie się czuła skrzywdzona "niesprawiedliwą" odmową rodziców (bądź innych opiekunów) spełnienia swej aktualnej zachcianki - jakby zapominając w tym momencie o tym wszystkim, co do tej pory od nich otrzymała. Tym samym zaś - mniej lub bardziej świadomie - będzie posądać w tym momencie rodziców o złe intencje, jakie miałyby stać za ich decyzją.

Gdy kilka lat później nadchodzi tzw. okres dojrzewania i wiek młodzieńczy, sytuacja zamiast się poprawić, bardzo często ulega swego rodzaju pogorszeniu. Tak zwany bowiem "młodzieńczy bunt" polega bowiem zasadniczo - co by o tym nie mówić - na poddawaniu w wątpliwość dobrych intencji rodziców oraz słuszności zasad wpajanych przez nich w dotychczasowym procesie wychowawczym. Stanowi jakby wynik podświadomego założenia, że wszelkie ograniczenia i zasady pochodzące od "starych" wynikają z chęci uczynienia "młodemu człowiekowi" krzywdy i ograniczenia jego wolności osobistej. apewne dla własnej rodzicielskiej egoistycznej przyjemności i chęci zamanifestowania posiadanej nad "młodym" władzy. Również i w takim przypadku zupełnie nie widać refleksji nad otrzymanym do tej pory od "wapniaków" dobrem. Tak, jakby niczego takiego nigdy nie było, choć logika nakazywałaby wyciąganie wniosków z dotychczasowych życiowych doświadczeń i zdobytej wiedzy.

Jak widać, taka niestety jest już ludzka skażona grzechem natura, i to od najmłodszych lat...

[ / ]

[część druga: niebawem]

H.L.D., Civ. Posn.

[2-2/16.3]


[1]: Utożsamianie w powszechnej świadomości biblijnego "owocu" z jabłkiem ma jak się wydaje swoje korzenie w języku łacińskim. To w łacinie bowiem słowo malum  oznacza zarówno 'zło', jak i 'jabłko', zaś słowo malus  odpowiednio 'zły' oraz 'jabłoń'. Dlaczego tak jest - nie mam pojęcia. Może starożytni Rzymianie, bądź Latyni uważali jabłka za niezdrowe?

"[...] człowiek posiadający wyraziste przekonania nieraz wydaje się dziwaczny, bo nie zmienia się wraz ze światem. Wspiął się wysoko na nieruchomą gwiazdę, a ziemia wiruje pod nim jak fotoplastykon. Miliony ludzi w eleganckich garniturach uważają się za rozsądnych i zdrowych na umyśle wyłącznie dlatego, że stale zarażają się najmodniejszym szaleństwem i pochwyceni w wir świata są miotani z jednego obłędu w drugi." (Gilbert K. Chesterton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo